środa, 19 listopada 2014

Gruby. Zły. Brzydki.



Pamiętam, jak któregoś październikowego wieczoru nie mogłam się nim nasycić.
Spacer, papieros i żarty. Dawno nie widziałam go tak uśmiechniętego i rozbawionego, jak wtedy. Człowiek, który przyprawia mnie o mdłości ze zdenerwowania, doprowadza do szaleństwa przez niepewność, którą wprowadza do naszej relacji. To właśnie w nim uwielbiam, to że nie wiem, czy doprowadzi mnie dzisiaj do łez, powie dość czy przyszpili mnie do ściany w windzie namiętnym pocałunkiem.

Uwielbiam też jego duże dłonie, które szczególnie dobrze prezentują się na moich smukłych kolanach. Tęsknię za nimi od tygodnia.

Cisza doprowadza mnie do szału. Co wieczór liczę, że zadzwoni. "Może powinnam dziś ogolić nogi i ubrać coś ładnego?" Co wieczór to samo pytanie i nadzieja.

Nie rozumiem, skąd cisza, skoro tydzień temu spędziliśmy kilka przyjemnych godzin jedząc, śmiejąc się, oglądając filmy przyrodnicze i dotykając się z pożądaniem i fascynacją. Nie pamiętam, też kiedy ostatni raz całował mnie tak namiętnie na "do widzenia".

Emocjonalna karuzela!

czwartek, 7 listopada 2013

Inne wymiary "rzeczywistości"



Nigdy nie będzie na tyle dobrze, żeby być w 100% szczęśliwym człowiekiem. Zawsze do czegoś dążymy, zawsze za czymś biegniemy. A to za lepszą pracą, a to za większymi zarobkami, samochodem, lepszym samochodem, większym mieszkaniem, ogólno pojętym szczęściem, za kobietą/mężczyzną. Zawsze nam mało, zawsze będzie mało. Nigdy się nie nasycimy, nigdy nie zaspokoimy naszych pragnień, dążeń, czy pożądania.

Sporo czytam, dużo oglądam. Książek i filmów. Nie ważne czy to SF, czy reportaż, romans, czy oparte na faktach czy zmyślone przez autora. Książki i filmy nie kolorują rzeczywistości, nie powodują, że świat staje się piękniejszy. Budzą chore, wyimaginowane wyobrażenia i potrzeby. Sprawiają, że oczekujemy, czegoś co nigdy się nie stanie, poszukujemy ludzi, którzy nie istnieją, miejsc i rzeczywistości, których nie ma. Jeśli nawet były, to już ich nie ma! I wpędzają w depresję, rozżalenie i frustrację. Dają Ci namiastkę pięknego, okrutnego, brutalnego, a czasem rozkosznie nierzeczywistego poczucia bycia „gdzieś indziej”. Po czym kończysz i zderzasz się z panującą wokół Ciebie rzeczywistością, szarą, zwykłą, nieakceptowalną. Nie jesteś bohaterem, nie masz super mocy, nie jesteś kaczątkiem, z którego wyrośnie łabędź – jesteś zwykłą kaczką, nie jesteś też tym złym charakterem. Nigdy nie znajdziesz takiego mężczyzny/kobiety, jak w filmie, nie osiągniesz takiego sukcesu, jak główny bohater, nie odważysz się na takie poświęcenie jak tragiczna postać. Jesteś tylko szarym, małym człowieczkiem, o którym nie napiszą w książkach, nie nakręcą filmu. Mały, transparentny pionek, pośród miliardów małych transparentnych pionków.

Żyjesz w cudzym ciele, w cudzej skórze, umyśle i rzeczywistości. Cudzej – nieistniejącej. I boli Cię to, ale sięgasz po następne – to uzależnia. Życie poza swoim życiem jest przyjemne, bezpieczne i wygodne, bo nie nasze, choć tak bardzo się z nim utożsamiamy.

sobota, 10 sierpnia 2013

Umarłam dzisiaj tysiąc razy



Widziałam jak śpi, cichy i spokojny, z ręką na twarzy, zasłaniając się przed wschodzącym słońcem. Miałam ochotę zatopić dłonie w jego owłosionym torsie, zatopić usta i oddać się rozkoszy przepełnionej jego zapachem i ciepłem. Tymczasem leżałam na łóżku, opleciona kołdrą, udając, że śpię wpatrywałam się w niego z pragnieniem, nienasyceniem i bólem i żalem, że nie powinnam nawet spoglądać na niego, bo mogłabym go zupełnie stracić przy pierwszym mrugnięciu. A on spał spokojnie na materacu obok mojego łóżka, nieświadomy tej burzy uczuć w moim małym serduszku.

Czuję się, jak dziwka, która za możliwość rozmowy i przebywania w jego towarzystwie sprzedaje swoje prawdziwe uczucie, którym go darzy, udaje, że nie żywi go tą gorącą miłością, która przepala jej trzewia za każdym razem, kiedy za nim tęskni, kiedy go żegna, kiedy stoi obok niego czy czuje jego obojętne spojrzenie na swojej skórze.

Najgorsze przeżyłam wczoraj. Patrząc jak dobrze toczy się rozmowa jego i mojej najlepszej przyjaciółki, zajęci sobą zapomnieli o reszcie. Ona w jego koszuli, on w jej spojrzeniu. To bolesne. A ja nie potrafię nawet z nim rozmawiać. To nie tak, że nie mamy tematów. Chodzi o to, że czasami czuję, że nie każdy temat powinnam z nim poruszać. Kiedy go nie widzę, co chwilę przychodzą mi do głowy kwestie, które chciałabym z nim poruszyć, pytania, które chciałabym mu zadać. Ale gdy go widzę, zapominam o tym wszystkim, zapominam o świecie i o tym, jak być sobą.

Umieram teraz tysięczny raz. I to nie z pożądania, zachwytu czy fascynacji. Umieram z żalu, bólu i płaczu i tej niesamowitej pustki, która wbija pazury w moje płuca, szyję, miażdży kręgosłup i zwija mnie w kulkę, połamaną, obolałą i przerażoną. Krzyczę, głośno krzyczę w sobie, kolejny raz bezdźwięcznie wołam o pomoc. I umieram tysięczny pierwszy raz.

środa, 22 maja 2013

Ogromny wstyd i strach przed ciszą, eteryczną



Przez cały dzień czułam niepokój związany ze snem z ubiegłej nocy. Nie potrafiłam sobie przypomnieć żadnych szczegółów z nim związanych, jedynie to, że był straszny i że obudził mnie ok. 6:00.
 
Teraz gdy położyłam się na łóżku wspomnienia związane ze snem wróciły.
Leżymy na łóżku, On i ja. Kimkolwiek był i jakkolwiek miał na imię w świecie realnym nie znam tego mężczyzny, we śnie był mi bliski. Leżąc trzymamy się za ręce i wiem i czuję, że darzę tego mężczyznę głębokim uczuciem. Nadal trzymamy się za dłonie, ale teraz biegniemy przez las. Wlewa się we mnie przerażenie i strach. Gdzieś z tyłu, za nami ktoś krzyczy i nagle słychać strzał, strzał prosto w Jego plecy. Pada na ziemię, ja przed nim na kolana w kałużę krwi. Krzyczę głośno i płaczę. I budzę się. Dzięki Bogu się budzę.
 
I wiem skąd ten sen. Ostatnimi dniami, w związku ze zbliżającym się końcem ważnego etapu w moim życiu, przepełnia mnie obawa, przed utratą ludzi mi bliskich związanych właśnie z tym kawałkiem życia, który się kończy.

sobota, 8 września 2012

Wolno mi!

Wena przypłynęła. Samoistnie, naturalnie.
Kokietuje. Tak, dzisiaj mi wolno.

Oto, jak feniks powstaje z popiołu. Jak grzeczna dziewczynka zmienia się w wyrachowaną sukę. Ściąga okulary, rozpuszcza włosy, zamiast wytartych dżinsów i sportowych butów zakłada seksowną sukienkę z dekoltem i szpilki.
Idę emanować kobiecością gdzie indziej, przed komputerem nie działa :)

Zemasta ma smak karmelu, napewno!



Czuję się trochę upokorzona. Jakbym dostała w policzek publicznie, za nic. Niby pierwsza pociągnęłam za spust, ale czuję jakbym dostała ze zdwojoną siłą. I wiem, że sobie na to zasłużyłam. Gorące wydarzenia bieżącego miesiąca pewnie na długo zostaną w mojej pamięci. W całej swojej karierze jeszcze nigdy tak nie poszalałam. Spotykałam się z dwoma mężczyznami równocześnie, Którzy nie mieli pojęcia o sobie, owszem. Spotykałam się z dwoma mężczyznami równocześnie, którzy wiedzieli, że jest „ten drugi”, owszem. Ale tym razem rozrabiałam znacznie bardziej. I życie dało mi po mordzie.
Pan X.
Niby coś chce, ale nie wiadomo. Za leniwy, żeby napisać częściej niż raz w tygodniu. Konkretny, ale powściągliwy. Myślę, że trochę się mnie bał. Pytał: „czy to jest ten moment, kiedy powinienem Cię objąć?”. Skończyło się gorąco, ale słabo, bardzo słabo, nawet mi żal go trochę było. Nie jestem mistrzynią Kamasutry, ale on był jeszcze dalszy mistrzostwa.
Pan Z.
„Z” jak znakomity. Skarb w łóżku. Przeleci Cię taki kilka razy w ciągu nocy i nad ranem, a Tobie będzie nadal mało, nie pozwoli Ci zasnąć, nie pozwoli Ci się nudzić, pozwoli się zdominować , a gdy trzeba da klapsa jeśli będziesz niegrzeczna. I pomyśl, musiałam z tego zrezygnować. Trzy miesiące głodówki. Gdy tu nagle gorąca, słaba noc z X, by po dwóch tygodniach zaznać rozkoszy z Z.
Nie oczekiwałam od nich niczego więcej. No dobra, oczekiwałam, chociaż kontaktu, jakiegoś zainteresowania. O ile słabeuszek milczał, zawstydzony swoim marnym popisem, o tyle mistrz Kamasutry coś się odzywał… do czasu.
Jeden jedzie w piździec i myślę, że ma mnie gdzieś. Ciśnienie odpłynęło krocza, to mu przeszło zainteresowanie. Tak, to Z. Wygooglowałam zdjęcie, jak obejmuje jakąś szkaradę, z dużym biustem. Nie przesadzam, urodna ona nie była. Żal mi go, cycki w końcu przestaną wystarczać.
Drugi znalazł dziewczynę, tak, o dziwo to słabiutki X odnalazł bratnią duszę, ciekawe na jak długo, pewnie do momentu aż zaczną ze sobą sypiać.

Najlepsze jest to, że X ma jakieś chyba wyrzuty sumienia (no przecież mnie wykorzystał, zostawił bez słowa i zatopił w ramionach innej) i chce ze mną pogadać, może przeprosić, ze tak wyszło. Ciekawe, jaka będzie jego mina, jak mu powiem, że 2 tygodnie po naszej wspólnej nocy, baraszkowałam z Z.
Zastanawiam się, jaką niespodziankę wymyślić dla Z, chyba już właściwie szykuję jedną. Ostro pracuję nad swoim ciałem, a jak wróci ze „stolycy” będę wyglądać jeszcze bardziej hot niż teraz (uprzedzając pytania: tak, da się wyglądać jeszcze bardziej hot). Niech patrzy i podziwia, ale nie dotyka. Mam nadzieję, że niewykorzystana szansa, jaką mu dałam zaboli.
Zemsta jest słodka, szczególnie, gdy uderza w same jaja.

Co powiesz na starość?



Boję się starości. Tego, że będę brzydka i pomarszczona. Że ludzie w tramwaju będą ustępować mi miejsca z myślą „stanęła nade mną i będzie sapać”. Ale najbardziej boję się dwóch rzeczy: że będę musiała zostawić na tym świecie osobę, którą kocham, albo, że ja zostanę sama. Sama z psem. Stara i niedołężna. Płacząc w poduszkę za bliską osobą, której nigdy już nie zobaczę, z myślą, że nie dam rady wstać samodzielnie z łóżka, ale przecież trzeba wyprowadzić psa, bo zasra całe mieszkanie. Boję się tego, że będę pachnieć jak Ci wszyscy starzy ludzie moczem i rozkładającym się ciałem. Że nie będę mogła patrzeć na siebie w lustrze, ruszać się samodzielnie i że będę upierdliwa dla sąsiadów z góry i dla młodzieży, która używa niecenzuralnego języka. Że nie będę pamiętała, że sąsiadka ma na imię Krysia i jak trafić do domu ze sklepu. I boję się tego, że kiedy umrę w samotności jedynie ta Krysia domyśli się, że ze mną coś nie tak, bo pies szczeka od dwóch dni za drzwiami w mieszkaniu obok. Albo, że będę musiała żyć na minimalnej emeryturze i wybierać: masło czy leki na serce. Że nie będę obchodziła urodzin, bo kto by liczył lata czy pamiętał kiedy się urodziłam, że już tylko imieniny będę obchodzić, bo przecież w kalendarzu pisze, że Jagody dzisiaj.