czwartek, 7 listopada 2013

Inne wymiary "rzeczywistości"



Nigdy nie będzie na tyle dobrze, żeby być w 100% szczęśliwym człowiekiem. Zawsze do czegoś dążymy, zawsze za czymś biegniemy. A to za lepszą pracą, a to za większymi zarobkami, samochodem, lepszym samochodem, większym mieszkaniem, ogólno pojętym szczęściem, za kobietą/mężczyzną. Zawsze nam mało, zawsze będzie mało. Nigdy się nie nasycimy, nigdy nie zaspokoimy naszych pragnień, dążeń, czy pożądania.

Sporo czytam, dużo oglądam. Książek i filmów. Nie ważne czy to SF, czy reportaż, romans, czy oparte na faktach czy zmyślone przez autora. Książki i filmy nie kolorują rzeczywistości, nie powodują, że świat staje się piękniejszy. Budzą chore, wyimaginowane wyobrażenia i potrzeby. Sprawiają, że oczekujemy, czegoś co nigdy się nie stanie, poszukujemy ludzi, którzy nie istnieją, miejsc i rzeczywistości, których nie ma. Jeśli nawet były, to już ich nie ma! I wpędzają w depresję, rozżalenie i frustrację. Dają Ci namiastkę pięknego, okrutnego, brutalnego, a czasem rozkosznie nierzeczywistego poczucia bycia „gdzieś indziej”. Po czym kończysz i zderzasz się z panującą wokół Ciebie rzeczywistością, szarą, zwykłą, nieakceptowalną. Nie jesteś bohaterem, nie masz super mocy, nie jesteś kaczątkiem, z którego wyrośnie łabędź – jesteś zwykłą kaczką, nie jesteś też tym złym charakterem. Nigdy nie znajdziesz takiego mężczyzny/kobiety, jak w filmie, nie osiągniesz takiego sukcesu, jak główny bohater, nie odważysz się na takie poświęcenie jak tragiczna postać. Jesteś tylko szarym, małym człowieczkiem, o którym nie napiszą w książkach, nie nakręcą filmu. Mały, transparentny pionek, pośród miliardów małych transparentnych pionków.

Żyjesz w cudzym ciele, w cudzej skórze, umyśle i rzeczywistości. Cudzej – nieistniejącej. I boli Cię to, ale sięgasz po następne – to uzależnia. Życie poza swoim życiem jest przyjemne, bezpieczne i wygodne, bo nie nasze, choć tak bardzo się z nim utożsamiamy.