środa, 19 listopada 2014

Gruby. Zły. Brzydki.



Pamiętam, jak któregoś październikowego wieczoru nie mogłam się nim nasycić.
Spacer, papieros i żarty. Dawno nie widziałam go tak uśmiechniętego i rozbawionego, jak wtedy. Człowiek, który przyprawia mnie o mdłości ze zdenerwowania, doprowadza do szaleństwa przez niepewność, którą wprowadza do naszej relacji. To właśnie w nim uwielbiam, to że nie wiem, czy doprowadzi mnie dzisiaj do łez, powie dość czy przyszpili mnie do ściany w windzie namiętnym pocałunkiem.

Uwielbiam też jego duże dłonie, które szczególnie dobrze prezentują się na moich smukłych kolanach. Tęsknię za nimi od tygodnia.

Cisza doprowadza mnie do szału. Co wieczór liczę, że zadzwoni. "Może powinnam dziś ogolić nogi i ubrać coś ładnego?" Co wieczór to samo pytanie i nadzieja.

Nie rozumiem, skąd cisza, skoro tydzień temu spędziliśmy kilka przyjemnych godzin jedząc, śmiejąc się, oglądając filmy przyrodnicze i dotykając się z pożądaniem i fascynacją. Nie pamiętam, też kiedy ostatni raz całował mnie tak namiętnie na "do widzenia".

Emocjonalna karuzela!