W ubiegłym tygodniu postanowiłam rozwiązać sytuację, która sprawia, że co chwilę łapię
dół emocjonalny. Liczyłam, że po rozmowie z Brunetem wszystko wróci do normy.
Przeliczyłam się. Może dlatego, że wiązałam z tą rozmową wielkie nadzieje.
Chciała delikatnie zasugerować mu, że seks mi nie wystarczy, że chciałabym coś
więcej. Suma sumarum powiedziałam mu, że zaczęłam się angażować i że chcę
przerwać układ, ale dalej kontynuować znajomość. Liczyłam, że powie, że też się
zaangażował…co za naiwność. Pochwalił jedynie, że lepiej przerwać układ, bo
może to mieć negatywny wpływ na naszą znajomość. Ogólnie bardzo dojrzale
podszedł do sprawy.
Cały wieczór starałam się pokazywać, że humor mi dopisuje,
udawać, że wszystko jest ok. W środku dusiłam się w wewnętrznym rozdarciu. Wychodząc
z klubu po spotkaniu ze znajomymi rozpłakałam się. To wszystko takie
beznadziejne. Po co ja ładuję się w te wszystkie znajomości wiedząc, jak to się
zakończy. Czuję, że trzeci raz w życiu zakochałam się obsesyjnie, bezwarunkowo.
Jeśli znów ma to trwać 3-4 lata, to tym razem tego nie przeżyję. To uczucie
przenikające aż to kości. Zaciskam mięśnie i zęby by przetrwać wewnętrzny ból,
złapać oddech dusząc się w płaczu. Jeśli życie tak ma wyglądać, to ja nie chcę
podjąć tego wyzwania. Cytując tekst piosenki Myslovitz,
oddaję myśl, która teraz mnie przenika „Zamykam
oczy, nie chcę widzieć, nie chcę czuć…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz